środa, 31 sierpnia 2016

Słów kilka (dosłownie) o leniestwie

Nie...
...
...
...
...
...
chce...
...
...
...
...
...
mi...
...
...
...
...
...
się...
...
...
...
...
...
pisać...
...
...
...
...
...
posta...


I to w zasadzie wyczerpuje temat :)


wtorek, 30 sierpnia 2016

Wypadałoby coś napisać...

... ale w głowie mam pustkę. No może niezupełnie pustkę, bo tysiąc myśli mi się po niej pałęta, ale w większości są raz że nieuporządkowane, a dwa dotyczą tego co koniecznie muszę jeszcze dziś zrobić w pracy, a co mogę odłożyć na jutro. Albo pojutrze. Tak czy inaczej kiepski to materiał na posta, nawet na posta na BPB.

Niestety gdzieś, kiedyś wspomniałam że jak dostanę komentarz pod ostatnim postem to napiszę kolejnego. Teraz nie wydaje mi się, żeby było to z mojej strony bardzo mądre posuniecie, ale czasem tak bywa że człowiek powie coś, nie zastanawiając się nad tym, a później żałuje. Bo nie ma jak tego odkręcić. Zwłaszcza jak rozmowę prowadzi się za pośrednictwem Fb i druga strona ma gdzieś tam cały zapis tej rozmowy. 

Tak więc piszę posta nie mając pojęcia o czym można by napisać. Od wczoraj szukam tematu i nie znajduję. Może po prostu szukam nie tam gdzie trzeba? W końcu nie prowadzę bloga jeszcze na tyle długo, aby być w tym ekspertem. I tak się zastanawiam czy gdzieś w przepastnych otchłaniach Internetu jest coś takiego jak zbiór potencjalnych postów do publikacji na bloga. Myślę że by się przydało, zwłaszcza że blogi pisze całkiem sporo osób i pewnie nie tylko ja mam czasami problemy z brakiem weny. A przynajmniej mam nadzieję że ten problem nie dotyka tylko mnie. I nie żebym życzyła źle innym, ale razem to jednak raźniej stawić czoła problemowi. Nawet takiemu błahemu skądinąd jak brak weny twórczej. 

No dobrze, to mamy problem, pora pomyśleć o jakimś rozwiązaniu. I tu przychodzi mi do głowy pomysł znakomity w swojej prostocie. Wystarczy ze przerzucę ten problem na innych a dokładniej na czytelników mojego BPB. Zastanawiacie się w jaki sposób? Otóż poproszę Was drodzy czytelnicy abyście w komentarzach pod tym postem wskazali jakieś potencjalne tematy równie potencjalnych postów. Tak żebym ja już nie musiała się wysilać i sama tych tematów szukać. Prawda że proste rozwiązanie?

środa, 24 sierpnia 2016

Nie spotkamy się na zakręcie...

A może jednak spotkamy? Zależy pewnie od tego jaki zakręt mamy na myśli. Zakrętów w życiu jest wiele, często wyskakują niespodziewanie spod kół, ewentualnie nóg jak ktoś wybiera się dokądś pieszo. Co jest na pewno zdrowsze od podróżowania samochodem. I tańsze. No chyba ze zamierzamy np. iść na pieszą wycieczkę do Zakopanego i wliczamy w koszty wyżywienie na drogę, wodę, noclegi. Wtedy już lepiej zainwestować w benzynę, na pewno się opłaci. 


Dawno, dawno temu, jeden znany, choć dzisiaj w większości już chyba zapomniany zespół* śpiewał w jednej swojej piosence tak: "Którą wybrać z dróg? Jaki znaleźć cel? Czego szukać mam?" Tak sobie myślę że pytania te, aczkolwiek niewątpliwie istotne, zostały postawione w złej kolejności. W końcu warto najpierw ustalić, czego się szuka i jaki ma się cel, a dopiero potem zastanawiać się nad wybraniem odpowiedniej drogi do tego celu. Bo jeśli najpierw, nawet po długim namyśle, wybierzemy sobie jakaś drogę, a dopiero później zaczniemy zastanawiać się gdzie my właściwie idziemy i po co, to jest duża szansa że trafimy donikąd. Wtedy będziemy mieć szczęście, jeśli gdzieś po drodze pojawi nam się jakiś ładny zakręt, który być może pozwoli zmienić nam kierunek naszej wędrówki i ostatecznie dojść do tego celu, który chcemy osiągnąć. Ale po pierwsze nie wiadomo czy i kiedy na taki zakręt natrafimy, po drugie w ten sposób okazać się może, że bardzo długo szliśmy w złym kierunku. I niepotrzebnie traciliśmy siły idąc dokądś, dokąd nie chcemy wcale iść. 


Wnioski wypływają stąd dwa (dobrze dla nich ze umieją pływać): po pierwsze że opłaca się czasem myśleć, także wtedy gdy decydujemy się na wybór celu do którego chcemy dążyć. Po drugie ze zakręty się przydają i mimo że czasem wydaje się nam, ze wydłużają nam one drogę, to często są też świetną okazją do ponownego przemyślenia, czy na pewno zdążamy w dobrym kierunku.


Poza tym nigdy nie wiadomo czy nie spotka się jednak kogoś ciekawego na tym czy innym zakręcie.


* Uwaga! Konkurs! Kto zgadnie tytuł piosenki i wykonawcę wygrywa możliwość napisania komentarza pod tym postem. Jak ktoś nie zgadnie też może napisać komentarz, ale wtedy nie liczy się on jako nagroda ;)

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Profesjonalne pisanie bloga

Czym jest profesjonalizm? Można by pokusić się o stwierdzenie, że jest pewną znajomością sztuki w jakiejś konkretnej dziedzinie, fachowością w działaniu. Wobec tego czym jest profesjonalizm w pisaniu bloga? I czy można być w tym profesjonalistą? 

Pisać każdy może. No może nie każdy, analfabeci mieliby z tym niejakie trudności, ale myślę że większość z nich i tak raczej tego nie przeczyta. Poza tym stanowią oni dość niewielki, mam nadzieję, procent naszego światłego społeczeństwa, więc pozwolę sobie ich pominąć w tych rozważaniach. Tak więc pisać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, jak to ktoś kiedyś stwierdził. Co prawda o ile się nie mylę miał na myśli śpiewanie, aczkolwiek istnieje tez wersja o rządzeniu. I jak tak patrze na naszych rządzących to trudno nie zgodzić się z  tym że "rządzić każdy może", ale chyba nie każdy powinien. Bo źle się to kończy dla tych rządzonych. 

No więc jak już ustaliliśmy pisać każdy może, przynajmniej prawie każdy. Czy to znaczy ze każdy powinien? Właściwie czemu nie. W końcu jakieś tam pojęcie o pisaniu każdy ma, a że może nie mieć nic ciekawego do powiedzenia to trudno, najwyżej nie zdobędzie szerokiego grona czytelników (np. tak szerokiego jak mój BPB) Lepiej w każdym razie żeby się brał za pisanie nie mając nic ciekawego do powiedzenia, niż za rządzenie państwem nie  mając ku temu kompetencji. Takich jak choćby zdrowy rozsądek. Bo ten bywa przydatny nawet wtedy gdy podejmuje się decyzje wpływające tylko na nasze własne życie, ewentualnie na nasze i naszych bliskich. A gdy już ktoś chce podejmować decyzje które wpływają na życie innych, zwłaszcza kilku milionów innych ludzi, to powinien go mieć może nie w nadmiarze, ale na pewno w jakiejś znacznej ilości. 

W tym miejscu dałabym jakiś ładny obrazek, ale nie wiem czy powinien być o pisaniu czy o rządzeniu? Bo mam wrażenia ze temat tematem, ale rozważania to jakoś skręciły w bok. Więc może najwłaściwszy byłby jednak zakręt?


Prawda ze ładny? :)

środa, 17 sierpnia 2016

Dawno mnie tu nie było...

Tak się składa ze ostatnio miałam wiele rzeczy na głowie. Działo się dużo i szybko i nie zawsze było to do ogarnięcia. Więc niektóre sprawy siła rzeczy ucierpiały, tak jak ten blog, aczkolwiek mam wrażenia ze na nikim nie zrobiło to wrażenia. Łącznie ze mną zresztą. Ale skoro mam właśnie chwilę, która nie bardzo jest jak rozsądnie zagospodarować, to równie dobrze mogę tu zajrzeć i coś napisać. A nuż ktoś to nawet przeczyta.


Swoją drogą znowu pada. Ostatnio pada na okrągło. Właściwie pada nie jest dobrym określeniem. Raczej leje i to tak, że współczują wszystkim, którzy z jakiś sobie tylko znanych powodów akurat przebywają na zewnątrz. Współczuję tez sobie, bo za całkiem niedługą chwilę muszę wyjść, a nie wiadomo czy do tego czasu lać przestanie. Obowiązki bywają jednak problematyczne. Zwykle tak z nimi już jest, że trzeba je wypełniać, bo inaczej ma się potem problemy i się żałuje, że jednak nie wyszliśmy w ten deszcz i nie zrobiliśmy tego, co do nas należało. W końcu jak mawiał Lord Vetinari: 

"Wierzę w wolność. (…) A żadna praktyczna definicja wolności nie byłaby zupełna bez wolności przyjmowania konsekwencji."

Więc chyba jednak czeka mnie ten spacerek w deszczu. Ech, słoneczko, gdzie żeś się podziało?



piątek, 5 sierpnia 2016

Deszcz, jesienny deszcz...

Sierpniowy wcale nie jest ładniejszy. Ani przyjemniejszy. Ani chociaż odrobinę suchszy. A do tego jest go dużo- przynajmniej dzisiaj. A ja się do pracy wybrałam rowerem i teraz mam do wyboru dwie opcje:

  • wracać rowerem i cała zmoknąć,
  • czekać aż przestanie padać i wyjść z pracy o nie wiadomo której godzinie.
I żadna z tych opcji mi się zbytnio nie podoba. No bo i co to jest za wybór, nie dość że nieduży, to i obie możliwości nieciekawe. Co innego gdyby np. wybierać pomiędzy zjedzeniem czekolady albo lodów na deser, wycieczki w góry albo nad morze czy dobrą książka lub dobrym filmem. (dla osób które mnie znają część z tych wyborów będzie bardzo oczywista) A tak to i tak źle, i tak niedobrze.

No więc z tego zniechęcenia wyborami teraźniejszymi piszę bloga. Znaczy nie piszę tylko dlatego że pada, ale jako że mam ochotę się komuś wyżalić i tak się składa że mam ku temu możliwość za pomocą mojego BPB*, postanowiłam z możliwości tej skorzystać.

No więc pada i nie wygląda jakby miało zamiar przestać lada moment, a ja siedzę przed komputerem i marudzę. Niezbyt to kreatywne zajęcie, muszę przyznać, i z pewnością byłabym w stanie znaleźć lepszy sposób zagospodarowania swojego czasu. I to niejeden. Ale z drugiej strony istnieje, wąskie co prawda, ale zawsze jakieś grono osób które zdają się czytać ten BPB*, więc może one chociaż będą zadowolone z tego deszczu i marudzenia. A jak nie to przynajmniej będą miały także powód żeby pomarudzić na temat jakości wpisów na blogu. Czasem można, byle nie za często, bo marudzenia w dużych dawkach jest niezdrowe. I dla marudzącego, i dla otoczenia. A może zwłaszcza dla otoczenia. Tak wiec sama postaram się do tego zbyt często nie uciekać, ale dzisiaj wybaczcie, tak jakoś wyszło. Jutro bezie lepiej- i pogoda też mam nadzieję będzie lepsza bo się umówiłam z koleżanką na wycieczkę rowerową. Nie wiem jeszcze co prawda gdzie i o której wyruszamy, ale to tylko nic nieznaczące szczegóły. Którymi nie warto sobie głowy zawracać.

I tak to moi drodzy zbliżamy się do końca dzisiejszego postu (końca deszczu wyglądamy z utęsknieniem) 


* Bardzo Profesjonalny Blog 

czwartek, 4 sierpnia 2016

I nastał nowy poranek...

... jak zwykle za wcześnie. Nie mam nic przeciwko porankom, przyznaję że są dość potrzebne, ale jednak mogłyby przychodzić o trochę późniejszej porze. Tak gdzieś koło południa, wtedy zwykle nie mam już ochoty naciągnąć kołdry na głowę i ignorować budzik, uparcie dopraszający się o moją uwagę. A o takiej 7 rano to o niczym innym nie marzę. Niestety, nie wszystkie marzenia się spełniają, niektóre z różnych względów pozostać muszą w sferze marzeń niespełnionych. Z tym że jak długo ta sfera nie jest zbyt rozległa to jeszcze nie jest tak źle. Ważne żeby tych spełnionych było na tyle dużo, żeby wszystko się jakoś równoważyło. W przyrodzie równowaga podobno jest potrzeba. Tak mnie kiedyś uczono na lekcjach biologii, więc pewnie tak jest. A nawet jak nie, to samo powiedzenia brzmi na tyle fajnie że warto się do niego odnosić. Bo i czemu by nie.

Ale byliśmy przy porankach. I tak sobie myślę jak powinien wyglądać idealny poranek. Na pewno nie powinien się zaczynać przed godziną 10, może 11. Poza tym pierwszą rzeczą jaką się usłyszy nie powinien być natrętny dźwięk budzika. Właściwie to pierwszą rzeczą jaką się usłyszy powinien być delikatny szum drzew i może cichy śpiew ptaków, ewentualnie zdanie "Kochanie, zrobiłem Ci Twoje ulubione naleśniki na śniadanie, przynieść Ci może do łóżka?" Tak, ta druga opcja zdecydowanie ma w sobie to coś. Jakby tak dorzucić jeszcze jakieś ciasto na deser to już w ogóle byłoby cudownie :)

Niestety mój dzisiejszy poranek zdecydowanie nie zaliczał się do tych idealnych. Właściwie miał wszystkie te elementy których poranek idealny mieć nie powinien, łącznie z budzikiem i wczesna porą. I do tego nawet słoneczka nie było, tylko chmury i jakaś mżawka która chyba nie mogła się tak do końca zdecydować czy chce już spaść na ziemię czy jednak dobrze jej gdzieś tam w górze. Z drugiej strony nie ma jej co winić, kto by chciał podejmować o tak wczesnej porze ważne, życiowe decyzje. 

A tak na pocieszenie dla wszystkich tych, których poranek nie był lepszy od mojego wschód słońca nad jeziorkiem. Nie pytajcie jakim, nie mam pojęcia. Ale ładny jest :)


środa, 3 sierpnia 2016

Urlop, urlop...

... i po urlopie. I wypadałoby coś napisać. Zwłaszcza że obiecałam nowy wpis jednej mojej stałej czytelniczce. A jak obiecałam to nie wypada teraz tej obietnicy łamać. W końcu rodzice zawsze mi powtarzali że dane słowo rzecz święta. Aczkolwiek jak się obserwuje dzisiejszy świat to jednak niewiele osób wychodzi z takiego założenia. Co jest bardzo przykre biorąc pod uwagę że osobiście uważam ze nie sposób zbudować prawidłowo funkcjonującego społeczeństwa w sytuacji, w której jeden członek tego społeczeństwa nie może ufać drugiemu. Zaufanie jest niezwykle ważne w relacjach międzyludzkich, zarówno jeśli mówimy o relacjach w rodzinie czy wśród przyjaciół, jak i większych społeczności.

W jednej książce pt. "Smoki upadłego słońca" znalazłam taki oto bardzo piękny cytat: "Złożyłem obietnicę. Nigdy przedtem się nad tym nie zastanawiałem, ale obietnica to nie jest coś, co składa się ustami. Składa się ją w sercu. Jeśli ktoś łamie obietnicę, w jego sercu pojawia się szczelina, aż wreszcie całe robi się popękane" Jest to jeden z tych cytatów, który znalazł miejsce na liście ulubionych cytatów Marty, która to lista powstała czas jakiś temu i do tej pory systematycznie się rozwija. 

Zrobiło się jakoś dziwnie poważnie, co nie do końca pasuje do mojego Bardzo Profesjonalnego Bloga. Niestety tak się składa że ja jestem w jakimś takim poważniejszym nastroju dzisiaj, co się jakimś dziwnym sposobem przekłada na nastrój panujący na blogu. Cóż, zdarza się. 

Może następnym razem będzie weselej. Albo przynajmniej mniej poważnie. 

Pozdrawiam wszystkich którzy to przeczytali :)